Tutaj oczy się nie przydadzą. LHS 3844b to pierwsza znana superziemia, na połowie której panuje wieczna ciemność

Wyobraź sobie, że stoisz na powierzchni skalistej planety pozbawionej atmosfery i spoglądasz w czerń przestrzeni kosmicznej. Jeżeli w takim miejscu dzień nigdy nie nadejdzie, to jest to najlepsze obserwatorium astronomiczne, jakie można sobie wyobrazić. Takie miejsce właśnie odkryli astronomowie.
Tutaj oczy się nie przydadzą. LHS 3844b to pierwsza znana superziemia, na połowie której panuje wieczna ciemność

Odkąd naukowcy zaczęli odkrywać planety pozasłoneczne ponad trzy dekady temu, w przestrzeni kosmicznej udało się już dostrzec ponad pięć tysięcy planet. Ku zdumieniu astronomów, w otoczeniu odległych gwiazd naukowcy odkrywają głównie planety, które nie mają swoich odpowiedników w Układzie Słonecznym, takie jak chociażby gorące jowisze, minineptuny i superziemie, czyli planety masywniejsze od Ziemi, a mniej masywne niż Neptun. Ta ostatnia kategoria jest dla nas szczególnie ciekawa.

Superziemie to planety skaliste, których masa jest kilkukrotnie większa od masy Ziemi. Zważając na to, że w Układzie Słoneczna to Ziemia jest najmasywniejszą planetą skalistą, mamy zatem do czynienia z nowym rodzajem globu. Jak się jednak okazuje, nawet w tej niezwykle ciekawej kategorii planet znajdują się obiekty, które są ciekawsze od całej reszty.

Taką planetą może być LHS 3844b. Choć jest superziemią, pod jednym względem bardzo przypomina Księżyc.

Chodzi o to, że mamy tutaj do czynienia z planetą, która jest jedną i tą samą stroną stale zwrócona do swojej gwiazdy. To automatycznie oznacza, że na jednej półkuli tej planety panuje wieczna ciemność. Do takiego ustalenia tempa obrotu planety najczęściej dochodzi, gdy ta krąży w niewielkiej odległości od swojej gwiazdy. Tutaj mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. Niewielka odległość od gwiazdy sprawia, że planeta okrąża ją w ciągu niecałych dwunastu godzin. Jedno okrążenie Ziemi wokół Słońca trwa tymczasem 365,25 dnia. LHS 3844b jest jak na razie pierwszą superziemią, o której wiemy, że jest „zablokowana pływowo” i posiada wiecznie ciemną i wiecznie oświetloną stronę.

Czytaj także: Superziemia w ekosferze pobliskiego czerwonego karła. To może być coś więcej, niż tylko kolejna planeta

Obserwacje prowadzone za pomocą kosmicznego teleskopu Spitzer wskazują, że Kua’kua — bo taką nazwę także nosi ta planeta — jest niezwykle rozgrzana i gorąca z jednej strony, a zimna z drugiej. Gdyby planeta nie była zablokowana pływowo, to wirując wokół własnej osi, rozgrzewałaby się równomiernie na całej powierzchni i nie mogłaby być tak zimna na ciemnej części planety, jak widzi to Spitzer.

Jedyne co jak na razie wiemy o samej planecie, to fakt, że jest 2,3 razy większa od Ziemi. Wszystko wskazuje także na to, że sama planeta nie posiada żadnej znaczącej atmosfery. Możliwe, że albo wcale jej tam nie ma, albo jest niezwykle rzadka. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem intensywne promieniowanie znajdującej się w niewielkiej odległości gwiazdy mogło po prostu odrzeć planetę z istniejącej tam wcześniej atmosfery. Nic zatem dziwnego, że wszystkie modele wskazują, że planeta najprawdopodobniej przypomina wyglądem Merkurego oraz Księżyc w Układzie Słonecznym, jedynie w znacznie większej wersji.

Czytaj także: Superziemia krąży w odpowiedniej dla życia odległości od swojej gwiazdy. Co o niej wiemy?

Astronomowie zwracają uwagę także, że niewielkie rozciąganie pływowe planety może wskazywać na to, że w tym układzie planetarnym znajduje się jeszcze jedna planeta, która oddziałuje na Kua’kua grawitacyjnie. O tym, czy tak faktycznie jest, dowiemy się najprawdopodobniej, gdy w stronę planety zwróci się gigantyczne, 6,5-metrowe zwierciadło Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

Więcej:LHS 3884b